Niestety, wszędzie są już choinki, mikołaje, aniołki i reszta okołoświątecznej tandety. Nie wiem tylko, czy "czerwony odrdzewiacz" ma już świąteczne reklamy w tv, bo nie oglądam pudła wcale. Go me, jeszcze tylko ograniczyć internet do niezbędnego minimum i będę się mógł nazwać wolnym człowiekiem. No dobra, pracę jeszcze znajdę jakąś, taką żeby faktycznie dało się za to żyć. Nie zaczął się jeszcze grudzień, a ja mam większość prezentów albo kupioną, albo chociaż wiem co to ma być i spokojnie teraz tylko siedzę na porównywarkach cen i sprawdzam gdzie co kupić, żeby się nie udupić z kasą. Go me^2. No, to się pochwaliłem, podniosłem na duchu i teraz mogę spokojnie wracać do szukania.
Recenzja "Homo bimbrownikus" się płodzi. Trudno mi pisać o tej książce, bo szczerze mówiąc nie chcę za bardzo pocisnąć Andrzejowi Pilipiukowi, a z drugiej strony ciężko powiedzieć o HB cokolwiek, żeby nie wyjść na malkontenta.
Właśnie wyczytałem w necie, że zbiorcze wydanie "Osiedla Swobody" zalicza poślizg na 2010 rok. A taki ładny prezent bym sobie pod choinkę kupił. Pozostaje trzymać kciuki, że dzięki temu dodatkowemu miesiączkowi album będzie już na kompletnym wypasie.
poniedziałek, 30 listopada 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz